czwartek, 30 maja 2013

Wzdłuż wisły.

Motocykl naprawiony, można nawijać kolejne kilometry. Wolny dzień, słońce świeci, wstałem o 9 i wstępnie byłem umówiony, że może wpadnę do Kozienic odwiedzić znajomych. Po śniadanku wyjazd z garażu. Udało mi się wreszcie założyć tankbag na właściwym miejscu, a nie tak jak to do tej pory bywało z tyłu motocykla. Po prostu przypiąłem go siarką do ramy i trzyma się super. Że wcześniej na to nie wpadłem! Trasę z grubsza wymyśliłem zaraz po obudzeniu. I tak wyjechałem z wawy wałem miedzeszyńskim. Trasa dziurawa jak cholera za wawą.  Pierwszy przystanek w okolicach Wilgi, chwila na rozprostowanie kości i dalej prosto przez Maciejowice do Dęblina. Za Wilgą trasa z płyt, ale spokojnie 60 -70 km/h. Przed Dęblinem drugi pit stop na sikanie i rzut oka na mapę. W Dęblinie odbijamy na drogę 48 i prosto do Kozienic. Od Dęblina zrobiło się zupełnie pusto, ładne widoczki, jeden objazd procesji i przystanek Kozienice. Krótki postój na zakupy na Statoilu i po chwili znalazłem się nad jez Kozienickim. Tutaj odpoczywając i zagryzając słodycze poczekałem na znajomych. Chwile posiedzieliśmy, pogadaliśmy i popatrzyliśmy na wodę i pora wracać do domu. I tak drogą 79, która miała być bardziej dziurawa jak 48, ale na szczęście nie była taka zła.  Dalej prosto do Góry Kalwarii, odbicie na 50 w stronę Kołbieli, a następnie powrót tą samą drogą którą wyjechałem do domu.  Na parkingu jeszcze smarowanie łańcucha i sprawdzenie świateł i obiadek już w Wawie.

Trasa nawet fajna, tylko dziurawa. Od Wilgi zaczynają się bardzo ładne lasy, są parkingi na których można chwilę odsapnąć. Dalej niestety tak jak wyżej pisałem dziry i koleiny. Bardzo fajny most przez Wisłę w Dęblinie. Szkoda, że nie było jak zrobić zdjęcia. Najfajniejszy kawałek traski wg. mnie od Dęblina do Kozienic. Dość dobry asfalt i ładne widoczki.  Wyjeżdżając w Warszawy oczywiście sprawdziłem prognozę pogody i miało padać. Wpiąłem do kurtki membranę przeciw deszczową, ale w Kozienicach podpinka wylądowała w tank bagu, bo byłem cały mokry. Od Kozienic do wawy troche kolein po których jakoś się boję jeździć. Wyjazd bardzo udany, mogłoby trochę mniej tylko wiać, bo momentami miotało trochę.




Okolice Wilgi.
Gdzieś przed Dęblinem.

sesja nad jez. Kozienickim

... i jeszcze jedno ujęcie


Posiłek :)

A jednak da się tankbag przystosować. Jednak go nie sprzedaję.

wtorek, 28 maja 2013

Suzuka u doktora....

Siedze i się wkurwiam, wkurwiam się i czekam na telefon z warsztatu. Jutro będzie 2 tygodnie jak oddałem GSa do warsztatu. Nie byle jakiego, (stajniamotocyklowa.pl). Opinie ma dobre, jak nie bardzo dobre, ale....

Miał być idealny....
Ale życie pokazało inaczej, jak kupowałem działał jak szwajcarski zegarek, pomyślałem, że wymienię mu płyny i będę tylko lał PB. Po przejechaniu przeze mnie około 500 km zaczęło coś stukać w silniku na wolnych obrotach. Wiadomo, chciałem to zrobić jak najszybciej więc wyszukałem warsztat z dobrymi opiniami, a kolejnym plusem było, to, że mam blisko z pracy. Motocykl odstawiłem w środę 15.05, a w piątek 17.05 miałem go odebrać. Jak na razie mamy 28.05, a ja wciąż nie mam motocykla. Byłem u nich dwa razy to powiedzieli, że zaraz się za niego wezmą i powiedzą mi co mu dolega i ile mam szykować kasy. Niestety do dziś dnia nie zadzwonili. Ostatnio byłem w piątek 24.05 i powiedzieli, mi, że wieczorem zadzwonią i powiedzą mi co i jak. Do dziś żadnego telefonu nie otrzymałem. Raz jak u nch byłem to podobno zdiagnozowane były stukające zawory i brak kompresji na jednym cylindrze. Rzekomo działał tylko na jednym chociaż wydawało się, że chodzi na dwa, a naprawa to wymiana głowicy. Do dziś dnia nic nie mam potwierdzone.

piątek, 10 maja 2013

Mazury i Warmia by 207

W długi weekend majowy z kumplem postanowiliśmy objechać mazury i pooglądać zamki, wpaść w odwiedziny do głownej kwatery Adolfa H, i co tam nam jeszcze wpadnie do głowy. Wyjazd był zaplanowany na piątek na godzinę 8. Pogoda nie koniecznie nam sprzyjała, padał deszcz i było zimno. Wychodząc z domu rodzina patrzyła się na nas jak na wariatów i mysleli, że sobie odpuścimy. Nocleg był zaplanowany gdzieś po drodze, nie wiedzieliśmy gdzie. Na wszelki wypadek wzięliśmy tylko śpiwory. Wyruszyliśmy planowo.  Droga wiodła raczej bocznymi drogami. Z Warszawy, przez Pułtusk i Ostrołękę i pierwszy przystanek był w miejscowości Iznota w tzw. Galindii. Po drodze wyprzedziliśmy deszcz i na miejscu tylko było zimno. Szybkie obejście, kilka zdjęc i ruszamy dalej w stronę głównej siedziby Adolfa H. do Gierłoży (http://mazury.info.pl/gierloz/). Pooglądaliśmy pozostałości po bunkrach, zrobiliśmy kilka zdjęć, sprawdziliśmy solidność konstrukcji metalowo-żelbetowych i dalej w drogę. Pogoda dalej była po naszej stronie. Zimno, ale nie pada.Następna atrakcja to sanktuarium Maryjne w Świętej Lipce. Byłem tam drugi raz i malowidła w kościele i na murach wokoło robią niesamowite wrażenie. Akurat mieliśmy trochę szczęścia i trafiliśmy na koncert tamtejszych organów. Niesamowite przeżycie i do tego ruchome elementy. Nie wiem dlaczego ominęliśmy zamek w Kętrzynie. Cóż, trudno. Trzeba będzie tam wrócić. Dalej pojechaliśmy do Reszla obejrzeliśmy zamek biskupów warmińskich oraz kościół farny pw. św. Piotra i Pawła. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Reszel#Zabytki). Można wejść na wieżę kościelną, co oczywiście uczyniliśmy. Opłata "co łaska" i w drogę. Lekko sapiąc dotarliśmy na górę, ale było warto. A o mały włos byśmy nie weszli, bo zwiedziliśmy kościół i już wychodząc jakiś turysta zapytał nas "Ej, a którędy na wieżę?", i podążając za nim weszliśmy  na górę. A było na prawdę warto, troszkę wiało, ale widok na zamek i stare zabudowania Reszla rewelacyjne. Znów parę strzałów z aparatu i jedziemy dalej.

Jako, że wszystskie atrakcje na mazurach które chcieliśmy zobaczyć to zobaczyliśmy to Tomek wymyślił, żeby pojechać do Malborka. Pogoda nie sprzyjała do zostania na mazurach gdzieś nad jeziorem więc w drogę. Po drodze szybki obiad w KFC w Olsztynie i przez Łuktę, Morąg i Pasłek do drogi nr 7,  dalej do Malborka. Do Malborka dotarliśmy koło 22, a 10 minut przed dojazdem Tomasz wygooglał nocleg 2 km od zamku, a nam potrzebne do szczęścia było tylko łózko i żeby na łep nie leciało.  Zameldowaliśmy się na miejscu, szybkie obczajenie miejscówki i decyzja - zostajemy. 45 PLN za głowę więc wszystkim pasuje. Ale przecież my nie przyjechaliśmy się wyspać, więc postanowiliśmy przejść się na zamek wieczorową porą. Jako, że ja jestem turysta gotowy na wszystko wzięliśmy z bagażnika 207 po piwku i spacerkiem na zamek. Fajną opcją, jest kładka przez Nogat z której skorzystaliśmy i obeszliśmy zamek dookoła wieczorową porą. Cała wycieczka zajęła nam 2h więc chyba te 2km do zamku to był chwyt marketingowy. W drodze powrotnej zatankowaliśmy na sen po piwsku i do spania.

Sobota obudziła nas pięknym słońcem, ale w pokoju za ciepło nie było, bo w  nocy wstawałem żeby przykryć się jeszcze śpiworem. Koło 10 opuściliśmy nasz lokal i udaliśmy się do centrum Malborka na śniadanie. Niestety Malbork nie jest przygotowany na ludzi którzy chcą zjeść śniadanie gdzieś w knajpie więc Tomasz zakupił śniadanie w sklepie, ja u wujka Mc D. do tego po kawce i zjedliśmy śniadanko w pięknym słońcu na ławeczce  niedaleko zamku. Następnie krótki postój w kolejce, 39,5 za bilet (skąd taka cena?) i idziemy na zwiedzanie. Niestety przewodników audio oczywiście już nie było więc zwiedzaliśmy zamek sami, a i tak co chwilę napotykaliśmy jakiegoś przewodnika który opowiadał gdzie się znajdujemy i ciekawostki z życia zamku. Zwiedzaliśmy zamczysko około 4h z przerwą na dziedzińcu na colę - o zgrozo 0,5l za 7 PLN. W przerwie obczailiśmy atrakcje które jeszcze możemy zobaczyć po drodze do wawy i dokończyliśmy zwiedzanie i dalej w drogę. Jedyne co nam wpadło do głowy to zamki w Sztumie i w Kwidzynie. O Sztumie nie ma co pisać, bo nie można na niego wejść. Na terenie zamku istnieje jakaś knajpa 3 kategorii w której odbywała się akurat komunia i zero atrakcji turystycznych, natomiast w Kwidzynie zamek dobrze zachowany, i połączony z kościołem. Też byliśmy jedynymi turystami którzy zechcieli obejrzeć te zabytki.

W drodze powrotnej przez Iławę natknęliśmy się na zlot motocyklowy i to była jedyna atrakcja. Obiad już na drodze nr. 7 do prosto do Warszawy. Jeszcze mieliśmy zahaczyć o pola grunwaldzkie, ale przejechałem zjazd, bo myślałem, że będzie dalej i nie podjechaliśmy.
W domu byliśmy koło 20

Podsumowując. Wyjazd całkiem udany chociaż w piątek mogłoby by być taka pogoda jak w sobotę. Mazury i te wąskie drogi nad jeziorami to sama przyjemność jazdy. Drogi czasami dziurawe, czasami jak po stole. Spaliliśmy 1 bak i 1/4 z drugiego, i przejechaliśmy prawie 900km. 207 ce też się podobało i nie chciało jej się za bardzo pić w drodze, ponieważ spaliła około 6l/100.




Iznota (Galindia)
jez. Bełdany - Iznota




Gierłoż

Gierłoż 2

Pozostałości po zimie...

Silna Pani trzymająca bunkier

Ciemno tam mieli.



Chyba jakaś sala konferencyjna.

Święta Lipka






Ołtarz w Świętej Lipce

o! ja Cie fanzole


Organy Św. Lipka

 

lochy w zamku w Reszlu

Reszel

Reszel w miniaturze



nad Nogatem

Malbork

sufit w malborku

tutaj chodził Urlich...

...i tutaj tez...

wąsko tutaj

Malbork w miniaturze

i tutaj też...

i tutaj

Sztum

Kwidzyn

i tutaj też Kwidzyn

co ja paczę ;)