niedziela, 23 czerwca 2013

Upadek cz 2 (naprawa)

Najwieksza bolaczką po upadku byla przekrzywiona kierownica. Niestety mam kolejną nauczkę żeby nie ufać wszystkim. Sasiad podpowiedział mi, że trzeba odkręcić sruby trzymające zegary, a ja zamiast zerknać w serwisowkę zacząłem je odkręcać i zjechałem sruby. Przy pomocy już innego znajomego który ma sprzęt i więcej pojęcia jak ja zdjęliśmy plastiki, żeby odkręcic te nieszzcesne sruby, po czym okazało się, że oczywiście to nie te i tylko trzeba było odkręcić cztery na samej górze i kierownica wyprostowana. Korzystajac z okazji postanowilem, juz wymienic zjechane nakretki na nowe. W koncu to kierownica. Teraz czeka mnie szukanie takich srub i przy tej okazji wymienie również krzywe od ciezarkow kierownicy. Sruby maja standard wytrzymałości 10,9 i zdaje się, że nie będzie proste znalezienie takich srub.  Wymiana klamki i naprawa kierunkowskazu to już tylko formalność. Kilka fotek.





Plastki czekają na montaż w Peugeocie. 




piątek, 21 czerwca 2013

Upadek na parkingu.

Wczoraj miałem jechać na szkolenie Honda Gymkhana, ale wracając z pracy przejechałem obok parkingu i okazało się, że asfalt się zapadł i Suzuki leży.
Skutki:
- połamana owiewka w okolicach kierunkowskazu
- połamane lusterko
- pogięty ciężarek kierownicy
- przekrzywiona kierownica










niedziela, 16 czerwca 2013

Szuter, czemu nie?'

Miało być 50 km, a wyszło 150. Miała być krótka niedzielna przejażdżka przez Konstancin do Góry Kalwarii i spowrotem do Warszawy, ale wyszło troszkę dalej.  Nawet nie zabierałem tankbaga. Portfel, telefon i w drogę.  Do góry Kalwarii jakoś szybko poszło, dalej wpadłem na 50 do Grójca i zrobiłem pierwszy postój na zatankowanie coli. Zrobiło się bardzo ciepło, więc pora odpalić klimatyzację. Wypiąłem przedni panel z kurtki, tylko co ja z nim zrobię? Przecież suczysko nie ma żadnego schowka? Aaa przecież mam z tyłu w kurtce dość pokaźnych rozmiarów kieszeń. Więc panel klimy wylądował w tylnej kieszeni i jedziemy. Dalej 50, nawet nie taka tragiczna ta droga, dobry asfalt i w niedziele nawet tirów nie było.  Miałem odbić w prawo na 683, ale oczywiście zagapiłem się i pojechałem dalej. Następny zjazd był na miejscowość Sułkowice, szybkie spojrzenie na mapę. Przecież dojadę do 683, cały czas prosto i będę. Tylo nie przewidziałem, że może skończyć się asfalt, ale google maps widziało tą drogę, a że nie była bardzo dziurawa więc po szutrze wreszcie dotarłem do planowanej wcześniej trasy. Trasa kręta, ale niestety ja jeszcze się boję szybko wchodzić w zakręty to raz, a dwa, że na wioskach zawsze leży piasek i raz już wpadłem w poślizg na takim piasku i więcej już nie chcę. Dojechałem do Prażmowa i co dalej? W prawo do Piaseczna i do domu czy w lewo do Grójca. Jechało mi się super więc w lewo. I tak dojechałem do Grójca i miałem dalej jechać przez wioski, ale bateria w telefonie słaba więc postanowiłem przejechać się dwupasmówką. W końcu takimi drogami też trzeba czasami pojeździć. I tak dojechałem przez Raszyn, a później przez Dolinkę Służewiecką do domu.









Po przyjeździe do domu odkryłem, że moje miejsce postojowe ma wieszak na kask.



Ponieważ było gorąco i sagan troszkę się spocił postanowiłem rozebrać kask w celu wyschnięcia. Shark Vision - R rozebrany prezentuje się tak:


Być może jeszcze w tym tygodniu przekroczę 2000 km zrobione na moto. Brakuje około 100 km.



sobota, 15 czerwca 2013

Jednym kołem na lubelszczyźnie.

Sobota, piękna pogoda i jedziemy. Wyjechałem trochę poźniej niż zwykle, bo koło 11. Trasa przynajmniej w pierwszej fazie znana, bo już tamtędy jeździłem.  Dojazd nad wiślanką kawałek za Górę Kalwarię i odbicie w lewo w stronę Stoczka Łukowskiego. I tak 805 dojechałem do Parysowa i dalej 76 do Stoczka Łukowskiego. Yeeeah jestem na lubelszczyźnie. Jakiś miałem mega zamulony dzień i kilka razy pomyliłem trasę.  Drogi całkiem w porządku, albo już tak nie zwracam uwagi na dziury i nie boję się, aż tak jak na początku.  Jakoś nie miałem weny na zatrzymywanie się więc i za dużo zdjęć nie było. Chwila odpoczynku gdzieś na stacji i dalej w drogę. Dalej pojechałem 803 przez Latowicz do Siennicy, znów się pogubiłem. Odbiłem w lewo w stronę Kołbieli do dk 50. Tam chwilę 50, i później w prawo przez Celestynów i Otwock do Warszawy. Jakoś tego dnia nie miałem weny do robienia zdjęć, a Suzuka na postoju w lesie już ma całą sesję więc tylko kilka zdjęć z początku wyjazdu gdzieś w okolicach Warszawic.

W piątek przed wyjazdem zatankowałem moto na full, i później nie mogłem go zdjąć ze stopki centralnej, ale nic na siłę. Podstawiłem nogę pod podnóżek i udało się. Trzeba czasami pomyśleć.












piątek, 14 czerwca 2013

sobota, 8 czerwca 2013

Bug, Narew, Treblinka, deszcz i nowa sprawność.

Kolejna sobota, pobudka po 8, myślałem, że pośpię dłużej, ale słońce nie pozwoliło. Miało nie być wycieczki na moto, ale plany się zmieniły, rodzinka jednak nie przyjeżdża więc jedziemy. Miałem jechać na mazury, ale odpuściłem sobie i już w piątek obmyśliłem trasę jak niżej. Śniadanie, pakowanko do tankbaga i jedziemy. W tankbagu standardowy zestaw jedno dniowy. Membrana przeciw deszczowa w razie W, aparat, coś do picia, multitool, chustka na szyję, bluza jakby nagle zrobiło się zimno :). Koło 9 rozgrzewałem już maszynerię przed garażem i jedziemy.

Z Wawy pojechałem jagiellońską, a później modlińska, dalej przez Legionowo do Serocka. Druga nudna, ruch do zniesienia. W Serocku odbicie w prawo w stronę Wyszkowa z dk.  61 na 62  Za mostem pokręciłem odbiłem do miejscowości Łacha coby popatrzec na Narew. Później przejechałem 62 na wprost i pojechałem przez Nową Wieś i Kanię Nową wzdłuż rzeki Bug. Nad bugiem standardowo kilka zdjęć i wypięcie panelu przedniego z kurtki, bo zrobiło się gorąco. Wyjeżdżając spowrotem na 62 spotkałem dużą grupę motocyklistów którzy za chwie odbili do Popowa na zlot "Nie tylko dla orłów" Niestety ja pierdoła nie wpadłem na to, żeby skręcić za nimi, bo oni jechali jakimiś HD, a więc co się będę wpierdzialał na moim plastiku, a teraz tego żałuję, bo jak już w domu wygooglałem przyjmowali wszystkie motocykle. Nawet plastikowe.  62 okazała się bardzo fajną trasą, wśród lasów, pól, łąk o dobrej nawierzchni. Przejazd przez Wyszków ul Białostocką i dalej do Brańszczyka. Zawsze chciałem tu przyjechać bo brat mi naopowiadał, jak tu ładnie i na mapie rzeczywiście wygląda, że Bug w tym miejscu ładnie się kręci. Odbiłem w stronę rzeki i tutaj zrobiłem sobie dłuższy postój na sikanie i całą masę zdjęć i nawet kilka filmików nakręciłem.

Dalej nie spiesząc się pojechałem przez wioski dalej do Broku. Droga fajna pośród lasów więc kolejny postój na kilka zdjęć i ujęć początkującego filmowca. Taka ładna droga była, że aż chciało mi się trochę przycisnąć a tu nagle Suzuka się zakrztusiła i zgasła. O tak, przecież trzeba nakarmić moto. Przestawiłem kranik na rezerwę i szukamy stacji. W Broku musi przecież coś być. Przejeżdżając przez 50 zauważyłem znak 500m stacja LPG. Jak LPG to może i PB mają? A jak nie mają to przynajmniej zapytam gdzie mają. Pojechałem pareset metrów w stronę Ostrowii Mazowieckiej i ukazał mi się piękny nowy Orlen. Tankowanie, hot-dog chwila odpoczynku i jedziemy dalej bo do domu daleka droga.

Z 50 w lewo w stronę Małkinii i Treblinki. Treblinka była jednym z celów tej wycieczki chociaż jak wiadomo w jeździe na motocyklu to droga jest celem. Droga z Małkinii do Kosowa Lackiego budował jeszcze Adolf H. i pewnie nic nie było w tym złego gdyby nie nasi budowlańcy którzy gdzieniegdzie ponasrywali placki z asfaltu. Jazda po płytach do najprzyjemniejszych nie należy.  Oczywiście w Treblince odbiłem zobaczyć pozostałości byłem obozu zagłady, ale długo tam nie zabawiłem, ponieważ obóz został zniszczony i zostały tylko podmurówki od budynków. Pani nawet pozwoliła mi podjechać bliżej na motocyklu, tam gdzie samochodem wjechać nie wolno. Kolejny plus zwiedzania na motocyklu.
Z Kosowa Lackiego pojechałem przez wioski w stronę Sokołowa Podlaskiego. Droga dalej była częściowo z płyt, do tego zrobiła się mokra, ale nie padało.  W Sokołowie przystanek na podpięcie panelu z kurtki ponieważ zaczęło mi się robić chłodno i dalej prosto do Węgrowa. W Węgrowie objazd na wawe jak się później okazało skierowany był na 2.  Krążyłem po Węgrowie, żeby objechać jakoś inaczej, ale się nie dało, a już nie chciało mi się patrzeć na mapę. Dupa zaczęła już trochę boleć.  Wyskoczyłem w Grębkowie i dalej już do dwójki dalej przez Kałuszyn, Mińska Mazowiecki i do domu. W Miński zaczął kropić deszcz, ale nie był mocny więc nawet nie stawałem żeby zapiąć membranę przeciw deszczową. Jedyna niedogodność to kropelki tworzące się na szybce i przezierające słońce, Nawet suchy dojechałem do wawy, więc szybka i plastiki może jednak coś dają. Moto odstawione na parking i o 17 byłem w domu.



Trasa dość fajna, zwłaszcza od Serocka do Sokołowa, ponieważ ruch był mały. Miejscami upierdliwa tylko nawierzchnia.  Przez lasy,,  można odbić sobie nad rzeczkę i odpocząć chwilę. Załuję, że nie zahaczyłem na ten zlot, ale nie wiedziałem, że takowy się odbywa. W planach już następna wycieczka.

W Niedziele wstawiałem również samochód na miejsce postojowe i musiałem przestawić motocykl. Zauważyłem, że asfalt się rozgrzał i boczna nóżka na której oparty był motocykl zapadła się parę cm. Przy tej okazji postanowiłem postawić motocykl na nóżkę centralną i nawet najpierw za pierwszym razem przy asekuracji mamuśki, a później już sam postawiłem i zdjąłem suzuke na stopkę centralną. Nic na siłę! Trzeba po prostu ciężarem ciała obciążyć stopkę i unieść lekko motocykl za ramę i voila... stoi na centralce.
Ponieważ nic nie zapowiadało deszczu postanowiłem, że moto zostaje pod chmurką, ale niestety spadł deszcz w nocy i leje z przerwami także dziś więc może po południu jak nie będzie padać przejadę się parę km, i nasmaruję łańcuch po jeździe i odstawię sprzęta do garażu.










Brańszczyk

Brańszczyk 2

Tyle wody w Bugu.


Suzuki w Brańszczyku.

Wodomiar - Brańszczyk

gdzieś za Wyszkowem, a przed Brokiem

Odpoczynek

Treblinka

Suzuki w Treblince.